środa, 19 grudnia 2012

Glasgow

Przeprowadziłem się.
Tak właściwie to już ponad miesiąc temu, jednak dopiero teraz znajduję czas i ochotę by cokolwiek o tym napisać. Trochę z nudów, trochę z chęci wypisania się, trochę też dlatego, że właściwie nie wiem tak naprawdę co będę robił. (Chciałem napisać "co będę <<tu>> robił", ale zdałem sobie sprawę, że nadal nie wiem co będę robił tak ogólnie.)

Zarówno Glasgow, jak i prawdopodobnie cała Wielka Brytania jest bardzo spolaryzowana: Mamy tu straszną pogodę (Glasgow/UK), okropny akcent, który sprawia że wątpisz w dwadzieścia lat swojego angielskiego (Glasgow) a także ludzi, którzy po czterech latach pobytu potrzebują pomocy w wypełnieniu kwestionariusza osobowego i nie wiedzą czy są "małe, czy femałe" (prawdopodobnie całe UK).

Po stronie plusów są sklepy. Rzeczy o których marzyłem w Polsce i widziałem tylko "na Internecie" są tu dostępne na wyciągnięcie ręki z kartą płatniczą. Przykładowo buty New Rock, które w Polsce widziałem tylko raz bardzo dawno temu, w złym kolorze i z piekielnie zawyżoną ceną (wtedy z 750 na 950 złotych) tutaj znalazłem już w trzech małych sklepach, wszędzie w moich rozmiarach i kolorach oraz z odpowiednią ceną (170 funtów). Albo oficjalny sklep Games Workshop (figurki do gier bitewnych) w którym musiałem naprawdę przekonywać sprzedawcę, że nie chcę pomalować elfa, bo oni figurek promocyjnych do prób mają przecież wiele. Jest też Hamley's - kraina czarów dla dziecka w każdym z nas. Aż się portfel w panice chowa głębiej do kieszeni ;-)

Są ludzie - przyjaźnie nastawieni, pomocni i starają się nawet ograniczać swój akcent, gdy z nimi rozmawiasz. Podchodzą na ulicy i coś opowiedzą, albo przy kasie w tesco zaczną jakąś gadkę o pogodzie, czy dziwacznym prawie według którego nie można sprzedawać alkoholu między 22 a 10 rano.

Wciąż jestem też na tym etapie, gdzie co chwila zauważam coś nowego, co jest inaczej. Kierownice po złej stronie i przechodzenie na czerwonym już mnie nie dziwią. Jeżdżenie w autobusie po lewej stronie wciąż potrafi wywołać leciutką nutkę paniki. Zwłaszcza, gdy siedzi się na piętrze i zajmuje raczej słuchaniem muzyki niż zwracaniem uwagi na otoczenie. O właśnie - w końcu mam fajne słuchawki i fajny telefon :-)

Ostatnio namówiony przez koleżankę z pracy ściągnąłem sobie The Best Of Myslovitz. Piosenka "Chłopcy" bardzo przypadła mi do gustu. Jest tak trochę o mnie z Polski i tak trochę o mnie za granicą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz