środa, 18 lipca 2012

Oto mam moje małe piekło.

Chciałem pisać pozytywnie, ale cholera chyba nie dam rady.



Obejrzałem sobie ten filmik (jedna z moich ulubionych AMV'ek) i przypomniał mi się mój pierwszy konwent - pierwszy B-XmassCon w 2010. Przypomniał mi się ze wszystkimi dobrymi (ludzie!) i złymi (pewna porażka w życiu osobistym) stronami. Następnie przypomniała mi się cała reszta rzeczy, w których brałem udział: wycieczki, barcampy, flashmoby, zloty, konwenty… Ludzie, z którymi zawarłem znajomości czasem bliższe, czasem dalsze…

A teraz moje życie jest tak jakby zawieszone. Przestałem istnieć. Nie ma mnie w Trzebini ani w Krakowie. Ani nawet w kraju. Nie spotykam się ze znajomymi, przyjaciółmi, a rodziców widziałem ponad miesiąc temu.

Siedzę i staram się nie zdechnąć z nudów. To co pisałem ostatnio to była próba wrócenia do tłumaczenia - nawet udana, jednak nic hmm… konsekwentnego.

Miałem ćwiczyć, jestem dalej grubasem na kanapie. Miałem uczyć się PHP - ledwo wystawiłem mały palec u nogi poza podstawy które już znałem. Miałem oszczędzać kasę na laptopa/prawo jazdy/mieszkanie, a kupiłem sobie konsolę…

Ciągle popełniam takie same błędy. Ciągle mówię, że chcę się wziąć za siebie i okłamuję tym samego siebie. Jak przestać? Jak wrócić do ludzi będąc nowym, lepszym sobą?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz